Lawina w Tatrach Wysokich porwała ojca i syna
10 maja 2022 roku 10-letni chłopiec i jego ojciec wyruszyli na narciarską wycieczkę w Tatry Wysokie. Było bardzo słonecznie, niebo było niemal bezchmurne, mężczyzna ocenił, że warunki śniegowe są stabilne. Żaden z nich nie miał ze sobą lawinowego ABC. Wychodzili klasycznym podejściem przez Baranią Przełęcz na Baranie Rogi. Na szczycie wpięli narty i zaczęli zjazd. Niestety, w drodze powrotnej porwała ich lawina.
Po niemal trzech miesiącach od tego zdarzenia Damian Krok odnalazł ich kamerę GoPro i za zgodą porwanych przez śnieg opublikował nagranie, które możemy zobaczyć na facebookowej stronie Skialpinizm. Na krótkim filmie widzimy chwile przed zejściem lawiny i moment, w którym narciarze są już bezradni wobec potęgi żywiołu.
Nagranie porwanego przez lawinę skiturowca trafiło do sieci
Autor publikacji w opisie do nagrania z wypadku przypomniał również całą historię:
W tym dniu dwóch skialpinistów, ojciec z 10-letnim synem, wybrało się na narciarską turę na Baranie Rogi. Nie mieli lawinowego ABC, ponieważ zakładali, że warunki śniegowe są stabilne. Starsze i nowsze małe lawiny i zsuwy spadły już z większości stromych zboczy i żlebów z powodu operacji słońca i wysokich temperatur. Wychodzili klasycznym podejściem przez Baranią przełęcz. Pod przełęczą zapięli narty na plecaki i dalej szli w rakach.
Śnieg był miękki, przepadający, czasem sięgał kolan. Na szczycie wpięli narty i przygotowywali się do zjazdu. Po kilku skrętach jeden z nich, prawdopodobnie ojciec, wyzwolił małą lawinę, która zsunęła się żlebem i dojechała pod ścianę Baranich Rogów. Nie zwrócili jednak uwagi na incydent i kontynuowali jazdę.
Ponieważ zjazd na przełęcz nie był możliwy ze względu na wystające skały na grani, pojechali żlebem znajdującym się najbliżej przełęczy. Chłopiec zjechał jako pierwszy. Jego ojciec kilka metrów nad nim wypuścił kolejny mały zsuw, który stopniowo sunął do żlebu, w którym stał chłopiec. Tam ściągnęła obu mokra masa. Ojciec i syn znaleźli się w ten sposób w małej, mokrej lawinie, a raczej masie śniegu, która na stromym odcinku nabrała rozpędu. Obaj spadli przez kilkumetrowy próg lodowy i wylądowali wśród starszych zwałów śniegu pod południowo-wschodnią ścianą Baranich Rogów."
Jako pierwsi po pomoc zadzwonili pracownicy schroniska, którzy widzieli lawinę i niezasypanych narciarzy.- myśląc, że nic im nie jest dopiero po 2 godzinach zadzwonili po HZS. W tym czasie do schroniska dotarł też chłopczyk...
Więcej na ten temat przeczytacie na stronie Horskiej záchrannej služby.